Lord Dowódca Stryker po sromotnej klęsce z armią Kolgrimy, w której to tylko cudem uniknął śmierci, postanowił powrócić do Caspii. Jego główne siły zostały rozbite.
Musiał więc zebrać jednostki rezerwy, wylizać rany i przegrupować się w stolicy. Droga była trudna. Od tygodni nie miał też wieści od majora Brisbane’a, który to towarzyszył mu w wyprawie na północ.
Oby cała kampania nie poszła na marne - pomyślał Stryker. Oczyma wyobraźni widział już króla Leto degradującego go do stopnia czeladnika warcastera za utracenie trzonu Dywizji Burzy. I nie ma co mu się dziwić. Postąpiłem jak parodia dowódcy.
Po kilku dniach marszu, jeden ze zwiadowców przyniósł niepokojący raport. Znaczne wrogie siły zbliżały się od wschodu. Tylko tego mi brakowało - burknął Stryker. Rozkazał pospieszne utworzenie formacji i wypatrywał przeciwnika. Jego siły składały się z:
Lord Commander Stryker - WJ: +28
- Squire - PC: 0
- Stormclad - PC: 17
- Lancer - PC: 10
Grand Master Gabriel Throne - PC: 7
Sir Dreyfus the Storm Knight - PC: 5
Stormblade Captain - PC: 5
Storm Lances - Leader & 2 Grunts: 12
Storm Lances - Leader & 2 Grunts: 12
Stormblade Infantry - Leader & 5 Grunts: 9
- Stormblade Infantry Officer & Standard - Officer & Standard: 0
W końcu ich zobaczył. Upiorna armia Grymkinów, dowodzona przez Zewannę Aghę, zatrwożyła serca jego ludzi. Wytężył wzrok, próbując rozpoznać pojedyncze poczwary, o których czytał w caspijskiej bibliotece. Na jego niewprawne oko, armia składała się mniej więcej z:
[Old Witch 3] Zevanna Agha, the Fate Keeper [+27]
- Clockatrice [13]
- Clockatrice [13]
- Skin & Moans [15]
Lord Longfellow [0(6)]
Hollowmen (min) [8]
Neigh Slayers (max) [12]
- Neigh Slayer War Horse [0(4)]
Neigh Slayers (max) [12]
- Neigh Slayer War Horse [4]
Spojrzał po swoich oddziałach. Niewiele lepsi niż zwykli rekruci. Amatorzy, bardziej przywykli do walki z Khadorskimi zbrojnymi, czy bandami piratów, pod dowództwem Kapitana Shae, grabiących Cygnarskie wybrzeża. Nie byli to ludzie przywykli do walki z horrorami z zaświatów, oj nie. Zaklął w myślach. Gdyby tylko moje elitarne siły nie robiły teraz za przekąski trolli…
Ponownie rozejrzał się po swojej armii. Centrum stanowiły Ostrza Burzy, wspierane przez kontrolowane przez niego Jacki - Lancer oraz Stormclad. Po obu flankach ustawiły się w formacji oddziały kawalerii, wszyscy wspierani przez różnych rycerzy, preferujących walkę solo. Cygnar miał przewagę pozycji. Walka ze słońcem mogła im pomóc oślepiając przeciwników.

Stryker przyjrzał się koniom. Stanowiły chyba jedyne istoty w jego armii, których serca nie były w tej chwili ogarnięte strachem. Wspaniałe caspijskie wierzchowce! Być może pewnego dnia sam sobie takiego sprawi? Na tę myśl aż się głośno zaśmiał. On, Coleman Stryker, przemierzający pole bitwy na koniu. W rzeczy samej, byłby to niesamowity widok. W myślach widział już swoich towarzyszy, jak rechoczą widząc go.
Ale nie możemy tracić skupienia. Zmarszczył brwi i starał się przyjrzeć oddziałowi wiedźmy. Stanowiły go oddziały przedziwnych latających zegarkowych konstruktów w centrum, w towarzystwie Skin&Moansa po ich prawej stronie, z oddziałem gremlinów na zabawkowych konikach oraz strzelcach z lewej Grymkinowej flanki. Prawa była zabezpieczona przez kolejny oddział gremlinów. Sama Wiedźma bezpiecznie stała przy oskórowanym potworze, ze swym asystentem ustawionym pomiędzy jej prawą stroną, a oddziałem gremlinów.
Wiedźma zapewne szła na zachód, pomóc w walce swojemu dawnemu przyjacielowi - Komandorowi Zoktavirowi. Stryker doskonale wiedział, że „Rzeźnik” trafił na oddział majora Markusa. Nadal jednak nie wiedział jaki jest rezultat ich starcia.
Mógł więc uciekać dalej na południe - w nadziei, że powolne Grymkiny ich nie dogonią. Co jednak, jeżeli Markus nadal walczy? Atak w dwóch stron byłby dla niego pewną śmiercią.
Nie, pomyślał Stryker. Ta bitwa musi być moja. Muszę odzyskać honor pożarty przez trolle, tfu!
Nie miał on żadnego doświadczenia w walce z takim przeciwnikiem. Znał ich tylko z opowieści, wspomnień majorów Briesbane’a i Haley, którzy to zmagali się z nimi w Wojnach Pruszkowskich. I nie były to dla nich starcia udane. 2:1 dla żniwiarzy to nie jest wynik o jakim chce słyszeć król Leto. Może przyszedł czas na remis?
Stryker doskonale wiedział, że samą fizyczną siłą i nawet najlepszą taktyką może nie zdziałać wiele przeciw istotom nie z tego świata. Potrzebował pomocy. Wsparcia duchowego… Od innych istot nie z tego świata. Zamknął oczy, przyklęknął na jedno kolano, starał się sięgnąć do zakamarków swej pamięci. Odnaleźć starą morrowańską modlitwę… Modlitwę o powodzenie w bitwie.
Morrow drzemał sobie w salonie. Słyszał z drugiego pokoju krzyki swojej siostry - Thamary. Znowu się na coś wściekła. Wykrzykiwała, co też zrobi z Menothem, gdy tylko jej ręce dosięgnął jego ciała. A może to wcale nie był gniew? Czyżby zaczęła na głos rozpowiadać swoje najdziksze fantazje? Morrow nie był w nastroju na wysłuchiwanie takich nonsensów. Jego uszu dobiegł szept. Dziwnie znajomy głos młodego Cygnarczyka, błagający o pomoc. Morrow podniósł się z fotela, odłożył na stolik swoje nierozwiązane jeszcze sudoku i spojrzał na Caen. Błyskawicznie zlokalizował źródło szeptu. Było to pole bitwy… I to jak nietypowej bitwy! Jego oczom ukazały się dziwaczne hordy z zaświatów, naprzeciwko elity Cygnarskiej armii. Od razu poznał scenariusz bitwy która miała się rozpocząć - anarchia. Na polu bitwy były dwa magiczne objetivy. Cygnarski dawał im moc łatwego stąpania po ciężkim terenie, Grymkiński natomiast leczył.
Na razie postanowił nie interweniować. Będzie się bacznie przyglądać, analizować.
Runda 1, tura 1 - Cygnar
Stryker postanowił zacząć spokojnie. Rzucił czar deceleration aby ochronić swoje oddziały przed potencjalnym strzelaniem. Następnie poświęcił część swej energii aby przenieść się sześć cali do przodu i zaszarżował w oddalonych wrogów.
Reszta armii poszła za jego przykładem. Wszyscy pobiegli do przodu trzymając się jednak z dala od Grymkińskiego ostrzału. Mistrz Gabriel Thorne polecił piechocie jeden ze swoich planów bitwy aby pomóc im poruszać się po trudnym terenie - ułatwiło to bieganie po trudnym terenie tuż przed nimi.
Runda 1, tura 2 - Grymkiny
Koniki biegną trzymając się bezpiecznie poza zasięgiem szarży. Podobnie robią bestie. Wiedźma podchodzi za murek i strzela w kawalerię - trafia i dwóch z trzech kawalerzystów zostaje oślepiona. Następnie rzuca czary zmniejszające zasięg strzelania przeciwnikom oraz respawn na odsłoniętego Skin&Moansa. Zostaje na jednej furii. Lord Longfellow strzela po oślepionych kawalerzystach. Jednak jego strzały nie są w stanie przebić mocnego pancerza kawalerii.
Runda 2, tura 1 - Cygnar
Stryker przyjrzał się pozycji Wiedźmy. Była ona 16 cali od niego. Wystawienie kawalerii na zasięg strzelania się opłaciło. Sięgnął do magicznej paczki aby wyciągnąć z niej “pathfindera”. Wielki Mistrz Gabriel pobłogosławił go swoją mocą, zwiększając moc jego miecza o dwa punkty. Stryker postanowił rzucić wszystko na jedną kartę. Jedna furia na wiedźmie była bardzo kusząca. Spojrzał na pokrętło na swej zbroi z napisem “overload”. Ma ono trzy poziomy mocy. Trzeci był bardzo kuszący, jednak niedopracowany projekt zbroi mógł go zabić przy takim wzroście napięcia. Postanowił zrobić to spokojnie. Włączył drugi bieg. Pioruny przeszły po zbroi… Lecz nie poczuł wielkiej różnicy (2 i 1 na kościach). Całkowicie dało mu to ledwie 20 siły uderzenia. Jak wróci w jednym kawałku do stolicy, to powie generałowi Nemo co o nim sądzi. Może i pożyczył tę zbroję nie pytając go o zdanie, ale za coś takiego chyba zamknie go w jakiejś latającej kulce… Zwiększenie mocy spowodowało lekkie spięcie, które poparzyło mu skórę. Na szczęście dość delikatnie (ponownie 2 i 1 na kościach).
Teraz zaczynała się prawdziwa bitwa. Poświęcił część energii aby przenieść się 6 cali do przodu. Następnie skrupulatnie wybrał kierunek szarży. Nie chciał dać się zahaczyć bestii stojącej na drodze… Atak z szarży dawał mu zaledwie +1 do obrażeń względem pancerza jej pojazdu.
- pierwszy trafiony atak: 8 na trzech kostkach. Przyjęte 9 obrażeń
- drugi atak pudło. Wiedźmie udało się uniknąć miecza.
- trzeci atak trafiony. Zaledwie sześć oczek na kostkach dające w sumie wbite 16 punktów obrażeń. Wiedźma pozostała na 4 punktach życia!
- czwarty atak… nietrafiony. Ponownie uniknęła ataku.
- ostatni, piąty atak jaki mógł wykonać. Nie miał już siły aby dalej machać mieczem. Udało się trafić! Jednak pomimo idealnej ilości 4 pozostałych punktów życia - całość została przekierowana w pobliską bestię.
Widząc niepowodzenie dowódcy, pobliska kawaleria postanowiła wkroczyć do akcji. Jedyny nie oślepiony kawalerzysta miał idealny zasięg szarży. Pogonił swego konia i z okrzykiem “za Cygnar!!” uderzył. Brutalna szarża okazała się wystarczająca. Wiedźma upadła.
Reszta armii Grymkinów rozpierzchła się w popłochu, obawiając się podzielenia losu swojego dowódcy. Droga do stolicy znowu stała otworem. Żaden Cygnarczyk nie zginął tego dnia. Stryker odetchnął z ulgą i nakazał przygotowania do dalszego marszu na południe.
Przemyślenia po bitwie:
Cinek
Po brutalnych doświadczeniach z Trollami, tym razem chciałem od początku się lepiej przygotować do bitwy. Objective miał dać właśnie szansę przeniesienia się przez lasek na przypadek zbytniego zbliżenia castera przeciwnika. Na szczęście się udało :)
Zapamiętałem też złotą myśl Quara. Nie bądź chujem. Chociaż nie chciałem cały czas przypominać o moich “sztuczkach”, to dawałem Dominikowi delikatne sygnały. Stąd użycie przyspieszaczki już w pierwszej turze. Takie małe ostrzeżenie.
Domin
Na poziomie taktycznym, moje ustawienie było dobre, miałem nadzieję na spokojną grę na punkty. Przewidywałem, że centrum będzie polem największych walk przy maksymalnym skróceniu dystansu, a wkładki w strefy będą punktowały niedobitki. Szybko się okazało, że moje przemyślenia nie miały szansy się zrealizować ze względu na szatański plan Cinka, który już w drugiej swojej turze postanowił wklepać mi CK. Jedynym błędem było puszczenie czaru za 2 punkty, który ograniczał strzelanie o 5” dla strefy kontroli Babci, czar niewiele i tak by dawał, a pozbawił mnie 2 furii, które z pewnością uratowałyby Casterkę. Ta zachłanność na rzucanie maksymalnie dużej liczby czarów bierze się z nie ogrania rozpiski, muszę pohamować emocje i grać swoje bez ryzyka, Cinek wykorzystał sytuację po mistrzowsku. Gratuluję!